Krótki był mój sen w HI Santa Monica Hostel. Obudziłem się w nocy i ku mojemu zdziwieniu moja mama również nie spała. Jet lag zrobił swoje. Szybko podjęliśmy decyzję i udaliśmy się na słynną Santa Monica Beach, aby zobaczyć wschód słońca. Dla mnie znanej przede wszystkim z kultowej gry GTA San Andreas. Pozostałym to miejsce będzie się kojarzyć z początkiem Route 66, której długość wynosi 3945 km. Droga ta przebiega przez 8 stanów i kończy swój bieg w Chicago na podobnej promenadzie, jak tutaj.
PS. Nazwa "San Andreas" pochodzi od nazwy uskoku tektonicznego biegnącego wzdłuż wybrzeża Kalifornii. |
![]() |
Parafia Matki Bożej Jasnogórskiej |
Następnie spacerowaliśmy po okolicy bez żadnego planu. Tak po prostu przed siebie gdzie nogi poniosą. Później w samochód i jazda do Griffith Observatory podziwiać panoramę Hrabstwa Los Angeles wraz ze słynnym napisem Hoolywood. I właśnie pod tym napisem trafiliśmy na Marka Kirsch'a. Nie znałem go, ale nagrał ze mną czołówkę do swojego programu :D Kto wie może kiedyś przeglądając internety trafię na siebie w jego materiale? Póki co zostaje mi cieszyć się super pamiątką, jaka została mi po tym spotkaniu, czyli zdjęciem. Swoją drogą Mark jest bardzo pozytywną osobą.
Czas nieubłaganie pędził do przodu, a dzień ustępował miejsca nocy. Dlatego po szybkim odhaczeniu naszej listy, ruszyliśmy w trasę do Las Vegas. Na naszą korzyść przemawiał fakt, iż była niedziela. Inaczej sporo czasu stracilibyśmy stojąc w ulicznych korkach.
4 godziny zajęła nam podróż do miasta, które wcale nie jest światową stolicą hazardu. Tytuł ten przysługuje Makao gwoli ciekawostki :P Na miejsce dotarliśmy dosyć późno bo około północy i na dodatek przywitał nas lekki mróz. Nie zniechęciło nas to zupełnie i mimo zmęczenia poszliśmy zwiedzać. Poza tym mówi się, że to miasto nie śpi nocą. Więc komu w drogę, temu czas :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz