Dwa tygodnie po wizycie w NASA i polskich dożynkach w Houston, wspólnie z Grześkiem i jubilatką Adą udaliśmy się nad Zatokę Meksykańską świętować jej urodziny. Wszystko na spokojnie, bez pośpiechu. Choć do Galveston mamy tylko 500 km :D I za nim zajechaliśmy na plażę postanowiliśmy turystycznie przepłynąć się promem. Wzdłuż trasy towarzystwa dotrzymywały nam delfiny. Co zobaczycie na materiale filmowym :] Po opuszczeniu promu pogoda zmieniła się. Zrobiło się chłodniej, słońce znalazło się za chmurami, a wiatr dawał o sobie znać. Jakie było moje zdziwienie gdy wieczorem skóra piekła mnie od poparzenia słonecznego. Wspomnę jeszcze o temperaturze wody z Zatoki Meksykańskiej, która po dwóch tygodniach od naszej ostatniej wizyty zrobiła się zauważalnie chłodniejsza. Czyli stojąc po uszy w wodzie na głębokości stóp (1,70 m) było już chłodno :] Na wieczór Ada zaprosiła nas do włoskiej restauracji. Sporo śmiechu było na koniec gdy niezapowiedziany magik ściągnął Adzie stanik - odsyłam do filmiku :D
Drugiego dnia ponownie plaża, troszkę zwiedzania i powrót do domu z przystankiem w Houston oraz pod wielkim pomnikiem Sama Houstona :P
I podobnym statkiem płynąłem do Meksyku :P |
Houston |
Lewe dolne zdjęcie - widać znak wolnomularzy (masoneria) |
PS. Tydzień przed Galveston w naszej rodzinie odbył się chrzest bliźniaków. Na tą uroczystość zjechała się cała rodzinka oraz licznie zaproszeni goście, z dwoma pastorami na czele. W tym okresie przez dwa tygodnie gościli u nas ojciec i siostra hosta. Ciężki czas ponieważ "chciałem" się wykazać :D
jak znajdę zdjęcie z chrzcin to się nim pochwalę :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz