7 września pojechałem na lotnisko odebrać znajomych, którzy skończyli pracę na wakacyjnym campie w Pensylwanii. Przyjechali do mnie raptem na 3 dni. Intensywne dni, podczas których przemierzyliśmy 1700 km pokonując tzw. Trójkąt Teksański
 |
Teksański "trójkąt" :D |
Prosto z lotniska darmowym busem pojechaliśmy wypożyczyć samochód. Dobrze, że Przemek miał polską kartę debetową. Bo według przepisów posiadając amerykańskie prawo jazdy z ograniczonym terminem nie mogłem zapłacić za wypożyczenie samochodu, płacąc amerykańską kartą debetową. Pewnie bali się, że nie zwrócę im auta :D Po załatwieniu wszystkich formalności ruszyliśmy w drogę.
 |
Dallas & White House w Irving |
 |
Pierwszy punkt wycieczki :) |
 |
Veterans Museum of Texas Hearts |
 |
Okolice muzeum :D |
Słynna para amerykańskich przestępców, Bonnie i Clyde
Drugi punktem do zobaczenia było Houston. Zrobiliśmy tam kilka przystanków. Niestety, Labor Day jest dniem wolnym od pracy. Toteż punkt widokowy w najwyższym wieżowcu w mieście był zamknięty :( Jeszcze tam powrócę. Byc może z mamą, która już za kilka dni przyleci do mnie w odwiedziny :]
Centrum miasta wyludnione. Co zbytnio nie dziwi, skoro są tam tylko biurowce. Pewnie w dzień roboczy to miejsce wygląda całkiem inaczej? Jedno mogę stwierdzić, widać potęgę Houston, które gospodarczo jest na wysokim poziomie i dlatego sporo się tam buduje.
 |
Żegnamy Houston |
Kolejne kroki postawiliśmy w siedzibie NASA. Muzeum było zamknięte, ale zrobiliśmy kilka ujęć repliki wahadłowca o nazwie Independence. Ostatni pit-stop w Kemah gdzie przeszliśmy się nadbrzeżem obok wesołego miasteczka. I na sam koniec dnia wieczór przy piwku nad zatoką Meksykańską w Galveston :D
 |
"Houston, we’ve had a problem" |
 |
Koniec części pierwszej |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz