piątek, 17 czerwca 2016

Rowerem do San Francisco

Dwie pieczenie na jednym ogniu, czyli połączenie przyjemnego z pożytecznym. W moim przypadku było to uczestnictwo w polskiej Mszy Świętej, połączonej z wycieczką rowerową do San Francisco, którą już zaplanowałem na samym początku kalifornijskiej przygody. Wyjechałem o 7:15, aby zdążyć na jedyną Mszę o 10:30. Po drodze minąłem półmaraton kobiet, który miał promować aktywność fizyczną wśród płci pięknej. A same zawody odbyły się w fajnej scenerii Zatoki San Francisco, w pobliżu lotniska. Na moje oko było tam około 4-5 tysięcy zawodniczek :)

56 km pokonałem w czasie poniżej 3h. Jest to dobry wyniki. Tym bardziej, że momentami wiał silny wiatr, który spowalniał jazdę, jak również liczne znaki stopu lub czerwone światła. Po dotarciu do San Francisco, w miejscu gdzie stoi polski kościół, na ulicy spotkałem ekipę filmową, przygotowującą się do nakręcenia jakiejś sceny :P Rower został w salce parafialnej, która znajdującej się pod świątynią. Po Mszy odbyła się tam skromna uroczystość rozdania świadectw, kilku dzieciom chodzącym do polskiej szkoły. Nie dziwi mnie to, ponieważ Polonia z San Francisco jest bardzo mała. Pewnie za kilka lat parafii będzie groziła likwidacja. Inaczej ponoć jest z Polonią z San Jose, która jest liczna i kiedyś być może ją odwiedzę :)

Kolejne kroki skierowałem w stronę Lombard Street, którą znam z GTA San Andreas. Ruch przy niej jest bardzo duży. Nieustana kolejka samochodów oczekuje na zjazd, po tej najbardziej krętej uliczce świata. Ja również chciałem się przejechać, ale nie mogłem w tym samym czasie nagrywać i jechać rowerem. Dlatego zdecydowałem się prowadzić rower środkiem ulicy. Zdziwienie niektórych ludzi bezcenne :D

Ostatnim przystankiem przed powrotem do domu, była obowiązkowa jazda rowerem po Golden Gate. Ruch na nim, jak na Marszałkowskiej. Nieustanne rzesze turystów i bardzo silny wiatr wiejący od Zatoki. Pogoda w jego okolicy bardzo szybko ulegała zmianie. Jako ciekawostkę powiem, że  jest nazywany również "mostem samobójców". Według Wikipedii życie na nim odebrało sobie 1500 osób. Mi wystarczyło tylko spojrzeć przez barierki, aby uświadomić sobie, że trzeba być na prawdę desperatem, aby to zrobić.

Swoją droga dlaczego ratujemy samobójców np. tych próbujących skoczyć z Golden Gate, a w niektórych krajach mogą oni odebrać sobie życie całkowicie legalnie? Mam na myśli eutanazję... W Holandii dolna granic wieku to 12 lat, a w Belgii nie ma żadnej!

Aby pozytywnie zakończyć post powiem, że Bay Area jest przyjaznym miejscem dla rowerzystów. Infrastruktura rowerowa jest tutaj bardzo dobrze rozwinięta, a kierowcy zwracają szczególną uwagę na cyklistów. Poza tym rower jest najtańszym i legalnym sposobem na podróżowanie (autostop w Stanach jest zabroniony).



Łącznie tego dnia przejechałem około 130 km. I na pewno nie była to moja ostatnia, taka wycieczka :D

sobota, 11 czerwca 2016

Polish Heritage Festival in Belmont, CA

Przypadek sprawił, że zobaczyłem na Facebook'u wydarzenie zapraszające na polski festiwal do Belmont. Świadomość, że zastanę tam polskie jedzenie rozpaliła moją wyobraźnie. I nie zawiodłem się. Spośród licznych polskich dań skusiłem się na pierogi z serem oraz kremówkę. Smakowało dobrze, ale bez rewelacji. Przecież wiadomo, że moja mama robi najlepsze pierogi na świecie! A na kremówkach najzwyczajniej się nie znam :P

Znam się za to na polskich festiwalach. Ten był moim trzecim na ziemi Amerykańskiej. Co mogę o nim powiedzieć? Festiwal trwał tylko jeden dzień, a na dodatek kończył się bardzo wcześnie o godzinie 18:00! Atmosfera była iście piknikowa, a nie festiwalowa. To jest tak, jakby na stadion przyszli sami "Janusze". Było tak mało chętnych osób do zabawy pod sceną, że szkoda o tym mówić. Albo ludzie za mało wypili, albo piosenki były niewłaściwie dopasowane? Sam nie wiem? :D

Aby nie było, że tylko narzekam, to powiem coś o plusach. Jak na drugi festiwal, organizacja stała na wysokim poziomie. Nie brakowało polskich przysmaków, choć na schabowego czasami trzeba było poczekać :P Zresztą, co ja będę Wam mówił? Zobaczcie sami :]


III dzień - Yosemite

Post - kiedyś go ukończę :P

II dzień - Bodie & Mono Lake

Post - kiedyś go ukończę :P

I dzień - Hetch Hetchy

Post - kiedyś go ukończę :P

czwartek, 2 czerwca 2016

Yellowstone Supereruption

55 x 80 km tyle mierzy kaldera w Yellowstone. Czyli wielkie zagłębienie w ziemi wskutek gwałtownego wybuchu wulkanu lub zapadnięciu się stropu komory magmowej. Jednym słowem - SUPERWULKAN! Czy możesz wyobrazić sobie co się stanie, kiedy taki olbrzym wybuchnie po raz kolejny? W przeszłości zdarzało się to już trzy razy. A ciągle pod powierzchnią Yellowstone w ruchu pozostaje magma :]

Dlaczego o tym mówię? Ponieważ mieszkam blisko centrum geologicznego, które pewnego razu odwiedziłem z ciekawości. Znalazłem tam ogłoszenie o bezpłatnym wykładzie na ten właśnie temat. Interesują mnie takie rzeczy, dlatego też nie mogło mnie tam zabraknąć. Film jaki zamieściłem poniżej to 25 minut z godzinnego wykładu. Z góry przepraszam za jakoś ponieważ nagrywałem bez statywu :P

PS. Polska w przeciwieństwie do Europy Zachodniej, nie mówiąc już o Ameryce Północnej może spać spokojnie :]




http://grafik.rp.pl/g4a/1040180,552924,9.jpg