czwartek, 21 kwietnia 2016

z Teksasu do Kalifornii - II rok rozpoczęty!

Au pair w Teksasie!

Czas płynie bardzo szybko. I nim się obejrzałem pierwszy rok "operowania" mam już za sobą. To było dla mnie dwanaście niesamowitych miesięcy. I żegnając się z Teksasem uświadomiłem sobie, jak wiele tego czasu upłynęło od mojego wyjazdu z Polski. Nie mam się czemu dziwić skoro przeżyłem tutaj wiele niesamowitych chwil, które na zawsze pozostaną mi w pamięci:


  1. rodeo, które pokochałem od pierwszego wejrzenia,
  2. baseball, który przyciąga tysiące ludzi na stadion i do tej pory nie wiem dlaczego?
  3. polskie festiwale, które sprawiają, że jeszcze bardziej cenisz naszą kulturę i jesteś z niej dumny!
  4. NBA i zaczynasz lubić koszykówkę,
  5. siedziba NASA, która wzbudza Twoją ciekawość kosmosem,
  6. Scarborough Renaissance Festival, który zabiera Cię do średniowiecza i nie chcesz wracać,
  7. I wiele innych...

Nie można podjąć lepszej decyzji, jak tylko spróbować i napisać własną przygodę samemu.

Po takim czasie słowo Au pair nabiera zupełnie innego znaczenia. Stajesz się częścią rodziny, dzielisz się smutkami i radościami, kształtujesz własny charakter, starasz się odnaleźć w nowym otoczeniu i kulturze. Z pewnością mógłbyś wiele napisać na ten temat. Zgaduję, że byłaby to książka na dwieście stron. Zresztą po takim programie, zaprawiony w bojach mógłbyś opowiadać o tym w nieskończoność. Przy okazji dzieliłbyś się masą ciekawych historii, które wszystkie byłyby wyjątkowe przez to, że są na faktach. Oraz bardziej interesujące niż nie jeden serial w telewizji :]

Pożegnanie

Ostatni weekend mojego pobytu w Teksasie pożegnałem się z przyjaciółmi, znajomymi w polskiej restauracji w Plano. Frekwencja dopisała i było mi na prawdę bardzo miło móc spędzić ten czas z Wami. Dziękuje za dobre słowa i za wspólnie spędzony rok! Do zobaczenia :]


Odprowadziłem C do szkoły. W drodze do niej, jak i jeszcze w domu nalegała, aby został co najmniej do wieczora... Cieszę się, że w miarę gładko poszło. Nie płakała zbyt długo i przy wejściu do szkoły mocno mnie uściskała. Obiecałem, że postaram się przylecieć kiedyś w odwiedziny. Możliwe, że się uda :)

Po powrocie ze szkoły miałem godzinę na ostateczne ogarnięcie. Spakowany, zęby umyte i swoje kroki skierowałem do pokoju hostów, aby pożegnać się z bliźniakami, które i tak pewnie niewiele z tego zapamiętają. Pod dom zajechała taksówka. Uścisnąłem hostkę, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i razem z hostem, który przez ostatni rok był dla mnie, jak przyjaciel pojechaliśmy wspólnie na lotnisko. On leciał do Nowego Jorku, ja natomiast do San Francisco. Jeszcze pewnie się zobaczymy...

Za miejsce przy oknie trzeba było zapłacić 29$ extra (rezerwacja przez stronę internetową). Ja nie zdecydowałem się na taki krok, ale dzięki wsparciu mojego hosta i tak przy nim usiadłem. Nie mam pojęcia, jak to działa? Dzień wcześniej miejsca te były już wykupione. Ale dzięki temu udało mi się nagrać co nieco i zmontować filmik podróży samolotem :)


2354 km - 3h 28min
Glen Canyon National Recreation Area
California!

wtorek, 19 kwietnia 2016

Przeboje z host dzieckiem

Rzecz działa się zaraz po przylocie do Teksasu. Nalałem C kranówy do szklanki i podałem do wypicia. Tutaj pijemy wodę z kranu bo nadaje się do spożycia, choć w smaku bez rewelacji. Po chwili mówi, że jej woda jest nieświeża w obecności rodzica :D

Siedzę w pokoju i słyszę alarm w aucie hostki. Zaglądam przez okno i widzę, jak C z kolegą bawią się samemu w samochodzie. Mała znalazła kluczyki i postanowiła pobawić się w bagażniku. Oczywiście nie pracowałem w tym dniu :D

Już mam odjeżdżać, a tu nagle C otwiera drzwi od auta. Od tej pory zawsze blokuję wszystkie drzwi.

Wieczór przed wycieczką szkolną C chce pożyczyć mój shaker do odżywek. Pytam dlaczego, przecież ma swoją butelkę? Odpowiada, że nauczycielka zakazała brać butelki. Że co? Nie mogła wziąć butelki bo według nauczycielki jest ona po prostu za stara :D Skończyło się na płaczu.

Pewnego wieczora C chciała abym pocałował ją w usta na dobranoc. Kombinowałem przez 5 min jakby się nie zgodzić i udało się :D Odwróciłem jej uwagę zastępczym tematem. Hosta oczywiście poinformowałem o tej propozycji. Zaskoczony, ale mieliśmy troszkę ubawu z dziecinnych zachowań :P lol

Przyszedł taki czas kiedy C chciała spróbować nauczyć się jeździć na rowerze. Po pierwszej nieudanej próbie minął jej zapał. Starałem się, motywowałem, raz, drugi, trzeci i tylko pogorszyłem sprawę. Finał nie zakończył się happy endem. Musiałem ponownie zamontować kółka treningowe :D BTW. Na miesiąc przed moim wylotem w końcu jej się udało.

Pewnego razu bliźniaki miały umówioną wizytę u lekarza. Ale trzeba było przedtem przyciąć przydługie paznokcie. Hostka dała mi mały obcinacz do paznokci dla dzieci (dla niemowlaków gdzieś się zapodział). W trackie wykonywania czynności przy rączce niemowlaka oprócz paznokcia obciąłem również kawałek naskórka/skóry i miałem problem bo przez 10 min nie mogłem zatamować krwawienia. Zacząłem się niepokoić, ale na szczęście pomogło uciskanie rany przez kolejnych 15 min. Na koniec założyłem plaster i  było cacy :)




Pozytywnie

Wizyta w centrum handlowym. Hostka poszła na chwilkę do jednego sklepu, a ja w tym czasie za namową C prosi zbieram razem z nią monety. Jej podsumowanie: "Teraz jestem bogata". Radość dziecka bezcenna :D



C nie spodobało się coś podczas wspólnej zabawy i wspomniała, że mnie wymieni na inną au pair. Zaskoczyła mnie. Nigdy bym się tego po niej nie spodziewał. Jeszcze wtedy tak myślałem. Dziecięce gadanie szybko puściłem w niepamięć. Następnego dnia zdecydowanie w lepszym humorze zapytała jak długo tutaj będę? Moja odpowiedz, że 10 miesięcy i dlaczego pyta? Ona, bo chce wiedzieć i mówi, że bardzo mnie lubi. Kochane dziecko :]

Podczas półkolonii organizowanych przez Kościół, C powiedziała wszystkim, że ma urodziny, skłamała. Cała sala zaśpiewała jej sto lat! Na następny dzień otrzymała prezent, naklejki :D haha



Plac zabaw: siedzę i słucham muzyki. Po czasie C znudzona zabawą zainteresowała się moją playlistą. Tak się wkręciła, że telefon oddała dopiero przed wejściem do domu. A w parku to nawet tańczyła na ławce. Mała rzecz, a cieszy :D

Tak można pić coca-colę
Piątkowy  wieczór siedzę przy laptopie w jadalni (dobre miejsce do pracy). Gdy nagle czuję spaleniznę. C wstawiła grzanki, ale znudzona czekanie poszła pobawić się do salonu. W kuchni pojawiła się taka "mgła", że ledwo było coś widać. Spaleniznę czuliśmy w całym domu :D Nie wspominając o ubraniach, które również śmierdziały. Ubaw mieliśmy po pachy :D

Scarborough Renaissance Festival

Post - kiedyś go ukończę :P

Dallas Heritage Village

Post - kiedyś go ukończę :P

niedziela, 10 kwietnia 2016

Zabawy z bronią

Być w Teksasie i nie odwiedzić sklepu z bronią to wykroczenie. Nie odwiedzić strzelnicy to już przestępstwo. Ja nie chcą popełniać tych błędów w końcu zaliczyłem te miejsca z serii "must see".

Wspólnie z tatą mojej hostki wybraliśmy się do najbliższej strzelnicy. Niestety, nie było mi dane tam strzelać. Specjalny regulamin pozwalał na korzystanie z obiektu tylko obywatelom lub rezydentom USA. Choć zgodnie z prawem Teksasu, każda osoba posiadająca ważne amerykańskie prawo jazdy ma do tego prawo. W każdym razie polecono mi strzelnicę oddaloną o 10 mil, gdzie bez problemu mogłem opróżnić swój magazynek :D

15 min później okazało się, że naboje które kupiliśmy w Walmart powodują rykoszety. Dlatego wydaliśmy 20$ za 60 sztuk amunicji. Aby ograniczyć koszty host pożyczył nam słuchawki wygłuszające nauszne. Bez nich w zamkniętej strzelnicy można poważnie uszkodzić słuch. Spodziewałem się również, że będę musiał wypożyczyć na miejscu okulary ochronne, ale na szczęście moje własne mi wystarczyły. Co prawda jedna łuska przeleciała mi tuż obok oka, ale to tylko mała niedogodność :P

Pierwszy raz w życiu strzelałem z prawdziwej broni. Wiedziałem, że będzie głośno. Tym bardziej, że strzelaliśmy w zamkniętym pomieszczeniu co potęgowało odgłosy. Za to nie myślałem, że odrzut po wystrzale będzie tak duży. Ciekawe doświadczenie. Teraz wiem, jak oceniać filmy, na których są strzelaniny. Mam konto na Filmweb, dlatego o tym wspominam :P


Walmart
Texas!

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

18. PERFECT MATCH!

Perfect Match















Lokalizacja: Menlo Park, CA
HM: konsultantka w organizacji non-profit
HD: prawnik biotechnologiczny/farmaceutyczny
Dzieci: B5, G3

Udało się :] Znalazłem perfekcyjną rodzinę w Krzemowej Dolinie! Za kilka dni zamieszkam w Menlo Park gdzie swoją główną siedzibę ma Facebook.

Na początku odbyłem godziną rozmowę na Skype z hostką. Zadałem kilka mądrych pytania i udzieliłem kilka ciekawych odpowiedzi. Dlatego zaproponowano mi drugą rozmowę. Tym razem miałem możliwość poznania całej rodziny. Pierwsze dziesięć minut należało do dzieci, które przygotowały dla mnie zestaw trzech pytania, pokazały zabawki i wykazały się sporym zainteresowaniem. Nie powinienem mieć kłopotu z nawiązaniem pozytywnych relacji z nimi oraz zobaczyłem, że dzieci są bardzo dobrze wychowane :)

Rozmowa z rodzicami była merytoryczna, ale zarazem wesoła. Widać, że szukaj odpowiedniego kandydata, z którym chcą stworzyć dobre relacje. Również realistycznie podchodzą do życia i nie będą wymagali nie wiadomo czego od swojego au pair. Tutaj mógłby wiele napisać na ten temat, ale streszczę się do jednego zdania. Większość moich wyobrażeń o perfekcyjnej rodzinie odnajduję u nich.

Jeszcze przed podjęciem decyzji poprosiłem o kontakt do ich obecnej au pair, z którą rozmawiałem 35 minut. Osoba ta bardzo zachwalała rodzinę. Powiedziała, że nie będę żałował przyjazdu tutaj. Ona bardzo dobrze się czuje mieszkając z nimi. Skoro tak mówi, to tak musi być. Bezcenne źródło informacji :)

Rodzina z Kalifornii po rozmowie z moimi aktualnymi hostami zapytała mnie, czy nie chciałbym zostać ich au pair. Sposób, w jaki to zrobili przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Otrzymałem maila z nagranymi filmikami z dziećmi w roli głównej, które pytają, czy nie zostanę ich au pair? Aż mi się miło zrobiło na sercu :) I jak miałem wtedy wątpliwości, czy może nie wrócić czasem do Polski, tak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki bardzo ucieszyłem się, że mogłem pozytywnie odpowiedzieć na ich prośbę :] Chciałbym się pochwalić tym filmikami, ale szanuję prywatność i bez zgody rodziny niestety nie mogę tego uczynić.

Po obopólnym zaakceptowaniu w niedługim czasie otrzymałem email z kilkoma pytaniami o ulubiony posiłek/deser/słodycze oraz co lubię jeść na śniadanie/lunch, a czego staram się unikać? Oprócz tego kilka innych wiadomości, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że bardzo im zależy, abym poczuł się członkiem ich rodziny, miło :)

Co mnie czeka po przylocie? Prezenty dla dzieci, które HM chce kupić za mnie. Oszczędność czasu, pieniędzy oraz miejsce w walizce :] Pokój z własną łazienką, samochód elektryczny dzięki, któremu nie będę musiał płacić za paliwo, luźne curfew, nowy rower, który specjalnie dla mnie planują kupić do domu i jeśli będę tylko chciał, to również weekendowe rodzinne wypady za miasto, a zimą narty. Mój plan dnia co tydzień będzie ulegał zmianie. Niedziele pracujące, ale zwykle 3-4 godziny przeznaczone na zabawę :P

Jest cudnie!

San Antonio - Sea World

Post - kiedyś go ukończę :P

piątek, 1 kwietnia 2016

Match 13, 14, 15, 16, 17

Match 13




















Kiedy zrezygnowałem z Perfect Matchu, nie upłynęły nawet 2h od ponownego otwarcia roomu, a już miałem zainteresowaną rodzinę z Columbus w Ohio. Odrzuciłem ją bez czytania ich profilu. Po pierwsze dlatego, że nie zdążyłem zmienić swojej listy z preferencjami stanowymi. Po drugie, trójka dzieci i pies. Zdecydowanie odpada :P



Match 14






















Lokalizacja: Annapolis, MA
HM: urzędnik
HD: zawodowy żeglarz
Dzieci: B?, G?

By to mój najgorszy match, jaki miałem do tej pory. Nawet rodzina z New Jersey, z której zrezygnowałem pomimo PM, tak mnie nie wkurzyła, jak oni. Byli pierwszą rodziną, która poirytowała mnie swoim zachowaniem. A wszystko zaczęło się jeszcze przed pierwszą rozmową. Posłuchajcie...

Podczas spaceru z bliźniakami dostaję smsa od rodziny z Pensylwanii, której spodobał się mój profil. Problem w tym, że nie mogą się ze mną matchować. Sprawdzam, ale aktualnie nie miałem żadnej rodzinki na profilu u siebie. Dziwna sprawa. Zadecydowałem zaczekać do końca pracy i wysłać maila do biura do Bostonu, kiedy to popołudniu zadzwoniła do mnie, jakaś dyrektor, jakiegoś działu z CC. Informuje, że pewna LCC z okolic Waszyngtonu ma dla mnie pewną rodzinę. Powiedziała kilka zdań na jej temat i pyta, czy chciałbym z nimi porozmawiać? W trakcie tej rozmowy wspomniała, że od wczorajszego wieczora mój profil zarezerwowała sobie owa LCC! To ja w duchu pytam się dlaczego ona nie mogła: napisać mi maila, zadzwonić, wysłać wiadomość? Dlaczego do kontaktu potrzebuje pośrednika w postaci Pani dyrektor? Ja w tym czasie nie wiem co się dzieję, tracę czas, jak również rodzina, która nie może wejść mi na profil. Na całe szczęście jakimś sposobem zdobyć mój numer telefonu :)

Tego samego dnia późnym wieczorem udaje mi się porozmawiać z tajemniczą rodziną, o której wiem tyle co usłyszałem przez telefon. Godzina 21 u mnie, 22 u niej. Zaczynamy rozmawiać. Najpierw telefonicznie, co szybko uciąłem i proponuje Skype, o którym informowałem wcześniej zainteresowane strony: Panią dyrektor, LCC z Maryland oraz rodzinę! Wspominam o tym, gdyż później były pretensję o to, że chciałem rozmawiać tylko przez Skypa <lol>

Na ekranie laptopa widzę kobietę, około 40 lat. Wymieniamy uprzejmości i zaczynam pytać o jej dzieci. Otrzymuję krótkie odpowiedzi, co mnie totalnie  zaskakuję. Zazwyczaj jest tak, że to rodzice opowiadają ze szczegółami i są bardzo wylewni. W tym przypadku jest zupełnie inaczej. Odnoszę wrażenie, że rozmawiam z kimś, kto nie ma na to ochoty. Rozmawia bo musi. Dlatego moja motywacja spadła do zera. Skoro pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, to ja żałuję, że nie przerwałem tej rozmowy, jak to kiedyś zrobiła rodziną z Utha. Swoją drogą bardzo to szanuję. Oszczędność czasu dla każdej ze stron :) Na następny dzień, moja LCC przekazuje mi taką cudowną wiadomość od LCC z Annapolis :D


Poważne zarzuty pod moim adresem. Troszkę mnie to rozzłościło i bardzo szybko przesłałem stosowne sprostowanie do mojej LCC z adnotacją: "jeśli uznasz to za słuszne, to proszę przekazać moje odpowiedzi LCC z Maryland"

Odpowiedziałem mniej więcej tak:


1. "Holy cow just off the phone. He kind of ran the conversation" - Odebrałem telefon i od razu zaproponowałem Skypa, zgodziła się. Preferuję ten sposób komunikacji ponieważ widzę osobę, z którą rozmawiam oraz jestem w stanie więcej wyczytać z mowy ciała. Nie ma w tym nic złego. Poza tym kilka razy dałem jasno do zrozumienia, że interesuje mnie tylko rozmowa na Skype. Więc skąd to zdziwienie?

2. "Not to hold my application" - LCC przetrzymywała moją aplikację przez 20h bez poinformowania mnie o tym fakcie. Czy to jest fair? W tym samym czasie miałem bardzo obiecująca rozmowę z pewną rodziną, która chciała się ze mną matchować.

Rodzina z Maryland nie powinna czuć się urażona z tego powodu. Czy w porządku jest to, kiedy oni mogą przetrzymywać sobie moje konto, tak długo jak chcą i przy okazji blokować kilka innych? Ja również mam prawo do bycia w kontakcie z kilkoma rodzinami na raz. Tym więcej, że mam bardzo mało czasu na znalezienie rodziny. Nie rozumiem tej kobiety...

3. Informując rodzinę o moich wakacyjnych planach w Polsce, chciałem być fair w stosunku do nich. Dlatego uprzedziłem o możliwości zaistnienia takiego faktu. Przecież powinni wiedzieć, że istnieje małe prawdopodobieństwo, że mógłbym nie otrzymać wizy po raz drugi. O co ona ma do mnie pretensje?

4. "Interview?" HM z Maryland odpowiadał bardzo krótkimi zdaniami. To nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło. Może to ze zmęczenia? Nie wiem i dlatego zadawałem szczegółowe pytania, aby wiedzieć na czym stoję. Przyznaje się, że mało pytałem o dzieci, ale szczerze mówiąc cała rozmowa szła jak po grudzie. Nie byłem jej przebiegiem usatysfakcjonowany. Więc motywacji też nie było...

5. "Rich family" - Chciałbym mieć bardzo dobre warunki dla siebie i nie ukrywam tego faktu. Oczywiście nie jest to najważniejsze, ale na pewno też nieistotne. Myślę, że większość z nas uważa podobnie. Nawiasem mówiąc to będzie mój drugi rok w Stanach. Mam bardzo dobre referencję i dlaczego miałbym się godzić na wszystko? Mam na myśli: wiek dzieci, lokalizacja, plan dnia, warunki, zasady domowe itd.

Takiego smsa dostałem od rodziny, z którą rozmawiałem tuż przed Skypem z kobietą z Annapolis. Była to rodzina, którą opisuję w kolejnym matchu pod spodem. To oni nie mogli się ze mną zmatchować bo mój profil blokowała LLC z Maryland. Screena tego smsa wysłałem razem z adnotacją. Takie małe obalenie tezy, że nie mam umiejętności do prowadzenia rozmów z zainteresowanymi rodzinami.

Co chciałbym Wam powiedzieć?

Czasami zdarzają się takie kwiatki. Ale przede wszystkim nie przejmujcie się tym. Znacie swoją wartość i nie dajcie sobie wmówić czegoś co nie jest prawdą!

Dla mnie opinia tej kobiety jest tylko jej subiektywną oceną, z którą w ogóle się nie zgadzam. Gdyby spojrzała na całą sytuację z mojej strony to pewnie zmieniłaby zdanie. Ale na pewno tego się nie spodziewam. Co taki młody mężczyzna będzie zwracał mi uwagę...


BTW. Moja LCC rozumie zaistniałą sytuację i powiedziała żebym się tym wszystkim nie przejmował :]


Match 15








Lokalizacja: Moosic, PA
HM: doktor
HD: inżynier
Dzieci: B6

Rodzina pochodzenia indyjskiego. HM przyleciała do Stanów w wieku 12 lat. Jest bardzo sympatyczną osobą, której nie sposób nie polubić. Pracuje w szpitalu i dlatego może się zdarzyć, że w razie nagłej potrzeby zostanie wezwana do pomocy. Host natomiast wychował się tutaj od urodzenia. W dni robocze pracuję w Maryland i ten czas spędza poza domem. Z tego powodu mają kamery w domu. Opiekowałbym się ich prawie 7 letnim synem, który bardzo lubi bajkę Tomek i Przyjaciele - sam lubię ją oglądać :D Odbyłem z nimi dwie godzinne rozmowy na Skype. Praca codziennie 6-9 oraz 15-20, samochód, paliwo, wolne weekendy itd. Z małym żalem odrzuciłem ofertę. Nie podobały mi się kamery w domu, a przede wszystkim miałem już nagraną kolejną rozmowę, tym razem z rodziną od siebie z podwórka :P

PS. Stamtąd miałbym bardzo blisko do miejsca, w którym pracowałem dwa sezony na summer camp. Tam zaczęła się moja przygoda z Ameryką :D 


Match 16

























Lokalizacja: Dallas, TX
HM: Doradca inwestycyjny
Dzieci: B7
Zwierzaki: Labrador


Kobietę tą poleciła mi moja HM dzięki lokalnemu forum dla mam. Po dłuższych staraniach spotkaliśmy się w MC Donaldzie. Jej syn okazał się wyjątkowy, jak na siedmiolatka. Nie interesowały go zabawy odpowiednie dla dzieci w jego wieku, jak tylko inteligentne rozmowy o: grawitacji, matematyce itp. Pierwszy raz zdarzyło mi się poznać dziecko, z którym bardziej wysiliłbym mózg niż mięśnie - pozytywna cecha, jak dla mnie/au pair. Duży plus rodziny: plan dnia z małą ilością godzin i wolnymi porankami, hostka zdrowo się odżywia, samochód do własnej dyspozycji. Byłem zainteresowany, ale w tym czasie prowadziłem rozmowy z rodziną, która okazał się być moją PERFECT Rodziną!

PS2. Dlaczego chciałbym zostać w Dallas?

  1. Mam tutaj osoby, na których mogę polegać: Ada, Sylwia, Grzesiek, Uros + wsparcie host rodziny.
  2. Podczas drugiego roku chcę oszczędzać ka$ę. Czyli znam rejon i mogę ograniczyć podróżowanie co automatycznie zmniejsza wydatki.
  3. Bo to jest Teksas :D Jiii-ha!

Match 17

























Dowiedziałem się, że moją osobą jest zainteresowana kolejna rodzina, która bardzo, ale bardzo dużo podróżuje! Potrzebowali kogoś na full time do opieki nad 4 latkiem. Wszystko fajnie, tylko czytając email od nich miałem wrażenie, że potrzebują nianię. Proponowali 19$/h :D Jak się później okazało w ogóle nie przeczytali informacji o programie. Dla mnie szkoda czasu. I tak nie miałbym gwarancji, że byliby zainteresowani au pair.

PS3. Jeszcze tylko niecałe 13 dni i będę w super miejscu :) Perfect Family, I'm coming!